„Obwiniają się nawzajem i zrzucają winę na siebie” – ubolewa przedsiębiorca, który nie może uzyskać żadnej pomocy od doradców BNP Paribas Fortis.
W miejscowości Verlaine w belgijskiej prowincji Lieja rodzina handlowców boryka się z prawdziwym problemem administracyjnym i finansowym, którego nikt nie potrafi rozwiązać. 40-letnia Delphine wraz z rodzicami i bratem prowadzi rodzinny sklep z artykułami AGD. Co tydzień rodzina wpłaca gotówkę ze sprzedaży na swoje konto bankowe za pomocą bankomatu.
Jednak dwa tygodnie temu Delphine wpłaciła 18 200 euro, a podczas transakcji urządzenie przestało działać. Na wydrukowanym pokwitowaniu widniała kwota 7450 euro, ale brakowało 10 750 euro.
Wyciąg z konta bankowego pokazuje tylko połowę wpłaty.
Czy pieniądze wrócą? Tak. Ale nie wiadomo kiedy. Doradca BNP Paribas Fortis zgodził się zbadać sprawę, a dziesięć dni później bank przelał 5800 euro na konto rodzinne Delphine z adnotacją „Zwrot Batopin”, ale nadal brakowało 4950 euro. „Te pieniądze nadal gdzieś tam są” – skarży się skarżący w rozmowie z RTL.
Rzecznik BNP Paribas Fortis twierdzi, że „pieniądze, które trafiają do bankomatu, nigdy nie giną. Bank Narodowy księguje kwotę. Wszelkie różnice między gotówką a kwotą zakodowaną są łatwe do zweryfikowania”, ale na razie nic nie wiadomo o jego pieniądzach, ani gdzie się znajdują, ani kiedy trafią na jego konto.